Chcę podzielić się z Wami kolejnym fantastycznym przedsięwzięciem, w którym mam przyjemność uczestniczyć. W ostatnim czasie powstała nowa Fundacja – Samo Się Nie Zrobi 🙂 Fundacja to nie tylko i nie zawsze odważne pomysły i wielkie projekty, to również szereg drobnych działań, które połączone razem stworzą obraz całości, będą łączącą nas siłą. Fundację stworzyła fantastyczna, charyzmatyczna Anna Makowska, znana szerszemu gronu odbiorców jako Doktor Ania, której książki chłonę jak szalona, a działania w sieci śledzę od wielu lat. Celem tego przedsięwzięcia jest szeroko pojęte wsparcie psychologiczne, żywieniowe i prawne dla osób, które z różnych powodów nie mają szansy na uzyskanie pomocy. Ja jako specjalista będę wspierać obszar dietetyki – potrzebujące osoby będą miały możliwość uzyskania porady w zakresie dietetyki klinicznej. Na pewno przeczytacie też nie jeden tekst na fundacyjnym blogu czy też będziecie mieli szansę na posłuchanie mnie na licznych fundacyjnych eventach.
Jako osoby związane z Fundacją będziemy:
poszerzać wiedzę na temat żywienia dzieci i dorosłych,
wspierać rozwój oraz promować działania dotyczące poprawy szeroko pojętego zdrowia psychicznego oraz fizycznego.
Chcemy działać:
na rzecz promocji zbilansowanego odżywiania,
w zakresie nauki, edukacji, oświaty oraz wychowania dzieci i młodzieży,
na rzecz żłobków, przedszkoli, punktów przedszkolnych, szkół oraz innych placówek w sprawach związanych z żywieniem,
w zakresie pomocy osobom doświadczającym jakichkolwiek form przemocy.
Zapraszam Cię na stronę Fundacji gdzie możesz poczytać więcej na temat jej celów oraz poznać cały zespół 🙂 -> klik
Działania fundacji są ukierunkowane na trzy rodzaje wsparcia:
1) Wsparcie żywieniowe – poszerzamy wiedzę o zdrowym odżywianiu, prowadząc zarówno porady indywidualne jak i szkolenia. Zespół tworzą wykwalifikowani dietetycy oraz edukatorzy żywieniowi.
2) Wsparcie psychologiczne – dla każdego, kto potrzebuje rozmowy ze specjalistą. Zespół tworzą psychologowie, psychoterapeuci oraz psychiatrzy.
3) Wsparcie prawne – dla osób w trudnej sytuacji domowej, ofiar przemocy domowej, psychicznej i ekonomicznej. Zespół tworzą prawnicy, którzy udzielają specjalistycznych porad.
Na stronie fundacji znajdziesz też pierwszy artykuł mojego autorstwa „NA SZARE KOMÓRKI – KOLOROWY TALERZ! JEDZENIE VS PAMIĘĆ I KONCENTRACJA”. Link do niego znajdziesz tutaj. Jeżeli interesuje Cię, jak możesz wspomóc pracę mózgu za pomocą diety – koniecznie go przeczytaj! 🙂 Na blogu fundacji pojawiają się cały czas nowe bardzo ciekawe teksty nie tylko o żywieniowej tematyce. Zachęcam do regularnych odwiedzin po porcję wiedzy 🙂
Obiecuję raportować nowości na moich profilach społecznościowych 🙂 Będzie się działo! 🙂
Większość z Nas jest przyzwyczajona do przepisów z jajek typu jajecznica ze szczypiorkiem, jajko sadzone, gotowane na twardo, na miękko – i czasami tutaj pomysły się kończą. Dlatego dzisiaj chciałam Wam pokazać 2 świetne przepisy na śniadanie (ale może to być też kolacja czy lunch), które są proste do zrobienia, a jednocześnie zaskakują nas oryginalnym smakiem. Zaufajcie mi, ponieważ składniki nie są skomplikowane i może nam się to wydawać zwyczajne, ale nie jest! 😀
Pierwsze danie to szakszuka, która jest bogactwem zdrowych składników – jajek z pełnowartościowym białkiem, oliwy z oliwek z jedno i wielonienasyconymi kwasami tłuszczowymi, warzywami bogatymi m.in. w potas, witaminę C, błonnik. Proste danie, niewymagające specjalnych kulinarnych umiejętności, a jednocześnie ciekawe, nieoczywiste, zabiera nas w podróż na Bliski Wschód.
Przygotowanie: Na patelni rozgrzać oliwę z oliwek. Dodać pokrojoną drobno szalotkę i podsmażać przez kilka minut. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek oraz paprykę pokrojoną w małą kostkę. Całość smażyć na małym ogniu około 5 minut. Następnie wlać pomidory z puszki, dodać przyprawy (po szczypcie) i gotować około 5 minut, Gdy sos się zredukuje, zrobić w nim 2 wgłębienia i wbić w nie jajka. Przykryć patelnię i gotować szakszukę do momentu ścięcia się białka (żółtko powinno zostać płynne) – około 5-7 minut. Szakszukę podajemy prosto z patelni, posypaną natką pietruszki. Danie podawać z razowym pieczywem i innymi świeżymi warzywami, których jak wiemy nigdy dość!
Drugie danie bardziej nawiązuje do naszej rodzimej kuchni, natomiast jest nieoczywistą formą podania jajek – w formie muffinek. Tutaj także postarałam się, aby było dużo warzyw, które dostarczą nam m.in. kwas foliowy, potas, witaminę C, B-karoten. Takie muffinki możemy zjeść od razu lub spakować do lunch boxa, ponieważ na zimno też smakują rewelacyjnie!
Muffinki jajeczne napakowane warzywami
Składniki (2 szt.): – 2 jajka „0” – garstka szpinaku świeżego – kawałek cukinii – 1/5 papryki czerwonej – 1/2 ząbka czosnku – 20g sera feta – sól, pieprz, suszona bazylia – do podania: kiełki np. rzeżucha
Przygotowanie: Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Paprykę pokroić w drobną kosteczkę, cukinię zetrzeć na tarce na dużych oczkach. Czosnek przecisnąć przez praskę. Jajka wbić do miski, roztrzepać z dodatkiem soli, pieprzu, suszonej bazylii. Dodać warzywa oraz pokruszony ser feta. Wymieszać dokładnie. Silikonowe foremki do muffinek wypełnić masą jajeczną. Piec przez 15 minut. Podawać posypane rzeżuchą lub innymi kiełkami. A jeśli nie masz foremek do muffinek możesz tę samą masę upiec na patelni w formie jajecznego omleta. No pycha!!!
Mam nadzieję, że wypróbujecie moje przepisy – koniecznie dajcie znać w komentarzach na Facebooku lub Instagramie. 🙂
Intensywny, niezwykle ostry, jak zjemy za dużo to wychodzi nosem i uszami! Co to za produkt? Oczywiście chrzan! Przygotowując ten artykuł sięgam pamięcią do odcinka Pytania na Śniadanie, którego byłam gościem. W roli ekspertki wypowiadałam się o właściwościach prozdrowotnych chrzanu i jego możliwościach wykorzystania w kuchni. Zerknij na odcinek klikając tutaj.
Dawniej, jedyną opcją był zakup korzenia i za pomocą tarki ścieranie na chrzan. Czasami wspominają to moi rodzice opowiadając, że proces nie mógł się obyć bez wodospadu łez i kichania na potęgę 😀
W dzisiejszych czasach, gdzie już właściwie wszystko możemy kupić w sklepie, również chrzan jest ogólnodostępny, nie tylko w okresie Wielkanocy. Choć rzeczywiście z tym okresem jest najbardziej kojarzony. Bo czy jest coś bardziej pasującego do białej kiełbasy niż chrzan? No nie wydaję mi się! 🙂
Nierzadko jednak zdarzają się jeszcze śmiałkowie, którzy robią chrzan samodzielnie! Mogą wtedy sami dobierać sobie ostrość poprzez odpowiednie łączenie go ze śmietaną bądź serkiem śmietankowym. Im jej więcej w proporcji do chrzanu tym finalny produkt do zaprawiania zupy chrzanowej czy ćwikły gotowy. Jeśli użyjesz czystego, przygotowanego poniższym sposobem chrzanu, przeczyszczenie zatok gwarantowane 😀 Lubiącym przygody proponuję zrobienie chrzanu w domu! Jeśli nie straszne Ci piekące oczy, to warto, bo domowy chrzan jest nieporównywalnie bardziej aromatyczny niż ten ze sklepu no i nie trzeba się martwić składem. Natomiast jeżeli wolisz go kupić, za chwilkę opowiem Ci o tym jak wybrać ten najlepszy.
1. Jak zrobić domowy chrzan?
Jeśli zdecydowałeś się na zrobienie domowego chrzanu – gratuluję! Poniżej przedstawiam przepis, który składa się z zaledwie kilku składników!
Potrzebne będą: – 1 korzeń chrzanu – 50 ml wrzącej wody – 1,5 łyżki soku z cytryny – pół łyżeczki cukru – szczypta soli
Potrzebne narzędzia: tarka, google do nurkowania*
Nałożyć google do nurkowania celem utrudnienia dostępu do oczu substancji powodujących łzawienie. Chrzan należy najpierw obrać, a następnie zetrzeć na tarce o małych oczkach. Gdy google w całości wypełnią się łzami należy je odlać i kontynuować tarcie. Starty chrzan wystarczy wymieszać z pozostałymi składnikami. Przewietrzyć pomieszczenie. Chrzan gotowy 😀
Jeśli nie masz googli do nurkowania pewnie zastanawiasz się czy są jakieś opcje, żeby tarcie chrzanu było bardziej znośne dla naszych kanalików łzowych? Zamiast ścierania, możesz użyć do tego blendera lub sokowirówki. Kolejnym sposobem jest odstawienie korzenia do naczynia z lodowatą wodą (nawet dzień wcześniej).
A co zrobić, jeżeli chcemy uzyskać bardziej delikatny smak? Po starciu możemy przełożyć go na sitko i przelać wrzątkiem. Po odcedzeniu powinien być łagodniejszy.
2. Jaki chrzan ze sklepu wybrać?
Tak, chrzan w słoiczku też może być dobrej i złej jakości. Przede wszystkim chcielibyśmy mieć jak najwięcej chrzanu w chrzanie – w końcu dlatego kupujemy ten słoiczek, nie potrzebujemy wypełniaczy. Widzicie w przepisie poniżej, że do stworzenia chrzanu gotowego do użycia potrzeba kilku prostych składników. Lista na opakowaniach sklepowych może sięgać kilkunastu pozycji, w tym:
Nie są to produkty, które świadomie dodalibyśmy do chrzanu. Mleko w proszku, żelatyna i guna guar będą miały wpływ na konsystencję chrzanu, ale również będą „sztucznie zapełniać przestrzeń” słoiczka. Cała reszta wymieniona na opakowaniu to zupełnie zbędne dodatki, których warto unikać.
Jaki procentowy udział chrzanu będzie zadowalający? Mniej niż 60% chrzanu w chrzanie 😉 Większość popularnych w sklepie chrzanów zawiera jedynie 30-45% korzenia chrzanu, a co z pozostałymi 60-70% produktu? W takich produktach często znajduje się dużo substancji zagęszczających, konserwujących i barwników.
Jakie składniki są zatem typowe dla chrzanu? Korzeń chrzanu, sok z cytryny/ocet/kwasek cytrynowy, woda, cukier, olej roślinny, sól. I w sumie tyle! Niektóre są łączone ze śmietaną co też jest ok. Produkt z takim składem byłby wręcz idealny na nasz Wielkanocny stół.
Zwracaj szczególną uwagę na zawartość:
korzenia chrzanu – powyżej 60% cukru – najlepiej nie więcej niż 10 g na 100 g produktu
W poście na moim Instagramie pokażę Ci, które sklepowe chrzany będą dobrym wyborem pod względem składu. Także jeśli jeszcze mnie nie obserwujesz, koniecznie daj follow 😀 -> Instagram
No dobrze, skoro już wiesz, jaki chrzan wybrać, może teraz powiem o tym, dlaczego jest to taki fantastyczny produkt? 😀
3. Właściwości prozdrowotne chrzanu
Chrzan wykazuje wiele prozdrowotnych właściwości. Po pierwsze, to bardzo dobrze, że jest dodatkiem do ciężkostrawnych dań takich jak biała kiełbasa czy żurek, ponieważ wspomaga trawienie. Chrzan pobudza wydzielanie soków żołądkowych [1], dzięki czemu zapobiega wystąpieniu dolegliwości trawiennych po tłustych i ciężkostrawnych daniach. Po drugie, działa na nasz organizm rozgrzewająco, odkażająco i bakteriobójczo. Po trzecie, za jego ostry aromat i smak odpowiadają glukozynolany. Za najważniejsze pochodne glukozynolanów w profilaktyce przeciwnowotworowej, a także w przypadku chorób dietozależnych, uważane są izotiocyjaniany [2]. W korzeniu chrzanu znajdziemy glukozynolany (głównie synigrynę i glukonasturcynę), które przekształcane są odpowiednio w izotiocyjaniany: allilu i fenetylu. Pierwszy może zmniejszać ryzyko wystąpienia raka pęcherza [3], a drugi wydaje się mieć działanie hamujące na komórki raka płuc i przełyku [4]. Jeżeli chcesz kupić chrzan i zależy Ci na jak najzdrowszym okazie, to wydaje się, że zawartość tych składników zależy od średnicy korzenia – czym mniejsza średnica, tym więcej izotiocyjanów [5]. Ponadto, według badaczy dłuższe przechowywanie chrzanu sprzyja obniżeniu zawartości tych cennych składników. Po 2 miesiącach zawartość spadła o 23% [5]. Jaki jest wniosek? Prosty! Chrzan po prostu jest turbozdrowy i powinniśmy go jeść częściej niż tylko od Święta 🙂
Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi pokochasz chrzan jeszcze bardziej i będziesz go kupować nie tylko na Wielkanoc. Chrzan pasuje rewelacyjnie do mięs, kanapek z wędliną, twarożku śniadaniowego, surówki z marchewki, jajek i jako składnik zupy chrzanowej. A jak świetnie komponuje się z buraczkami! Co jak co, ale ja zdecydowanie jestem „team ćwikła” 😀 Ja chrzan uwielbiam i często używam w swojej kuchni 🙂 A ty?
[3] Munday C.M., Selective induction of phase II enzymes in the urinary bladder of rats by allyl isothiocyanate, a compound derived from Brassica vegetables., 2002, Nutrition & Cancer 44:52-59.
[4] Stoner G.D., Morse M.A., Isothiocyanates and plant polyphenols as inhibitors of lung and esophageal cancer. Cancer Letters, 1997, 114: 113-119.
Ci, którzy znają mnie osobiście najpewniej doskonale wiedzą, że jestem pierwsza do rozwiązywania filozoficznych dylematów z tytułu dzisiejszego artykułu. I choć nie ukrywam, że chętnie bym się nad tym publicznie pozastanawiała, ale mam tu dzisiaj inną robotę do wykonania 😀 Na tapet bowiem biorę inną zagadkę wszechczasów, a mianowicie taką czy i ile tych jaj można jeść? Zgodzicie się ze mną zapewne, mali i duzi odbiorcy tego tekstu, że na przestrzeni kilku dekad nagłówki gazet co najmniej kilkukrotnie zmieniały na ten temat zdanie. Więc zarówno tych, którzy zawierzyli bardziej tezie, że jaja to samo zło, jak i tych, którzy wcinają jednocześnie trzęsąc uszami kilkanaście sztuk dziennie zapraszam do lektury, która, bez jaj, pokaże Wam naukową stronę tego dylematu. Z pewnością sami przyznacie, że nie ma lepszych okoliczności przyrody aniżeli zbliżająca się Wielkanoc do jego rozwiązania 😊 Tym samym rozpoczynamy kwiecień – miesiąc z jajami! Jajka (zarówno kurze, przepiórcze, kacze, gęsie) od wieków są w obecne w diecie człowieka, jako jeden z podstawowych składników jadłospisu. Jajka są uniwersalnym, szybkim sposobem na białkowy dodatek do dania. Można je robić na milion sposobów, a nawet Ci, którzy jajek nie lubią w czystej postaci z pewnością jako składnik naleśników, ciast czy kotletów używają ich ze względu na wszechstronność zastosowania zarówno jajecznych żółtek, jak i białek. Jajko to gigantyczna komórka, z której po zapłodnieniu powstałoby nowe życie. Jest zatem skarbnicą wartości odżywczych niezbędnych do jego rozwoju. Z tych niezapłodnionych i niewysiedzianych przez kwoki okazów możemy korzystać w następujący sposób:
Skład jajek
Jajko klasy M po wybiciu ze skorupki waży około 50g.
Bardzo ważne z punktu widzenia odżywczego, jest białko jaja. Nazywane jest ono wzorcowym białkiem, które zawiera wręcz idealną proporcję aminokwasów, co sprzyja wyjątkowo wysokiej przyswajalności [1]. Dzięki temu jest ono stosowane jako wyznacznik jakości żywieniowej białka w innych produktach spożywczych. Jajko jest zatem jednym z pięciu podstawowych źródeł białka w diecie człowieka obok mięsa, ryb, nabiału i suchych nasion roślin strączkowych. Białko jaja kurzego powinniśmy spożywać po obróbce.
W surowym białku jaja znajduje się awidyna, która blokuje wchłanianie biotyny (witaminy H, B7). Po podgrzaniu jajek, a więc i ścięciu białka jaja, awidyna nie wykazuje już takiego powinowactwa do biotyny. Podczas podgrzewania, niszczymy również potencjalne drobnoustroje mogące bytować w jaju. Jajka w procesie obróbki termicznej nie tracą wielu wartości odżywczych, a są dla nas bezpieczniejsze z punktu widzenia zakażeń układu pokarmowego.
Co jest jedną z moich ulubionych ciekawostek? Ano to, że gdybyśmy wzięli 100g czystego białka jaja, i 100g czystego żółtka jaja to żółtko zawierałoby więcej białka niż białko 😀 Jest jeden powód dla którego mimo wszystko to właśnie białkami zaopatrujemy się w proteiny w sytuacji gdy zależy nam na zwiększeniu obecności tego makroskładnika w diecie.
A co znajduje się w żółtku?
– kwasy tłuszczowe – m.in. bardzo prozdrowotny kwas DHA, którego zadaniem jest m.in. budowanie struktur w obrębie ludzkiego mózgu
– lecytyna – chroni przed odkładaniem się cholesterolu w wątrobie [3]
– cholina – wspomaga pamięć i układ nerwowy, jest jednym z elementów budujących osłonki mielinowe w komórkach nerwowych
– luteina – wspomaga narząd wzroku, chroniąc go przed wolnymi rodnikami i promieniami UV [4]
– witaminy rozpuszczalne w tłuszczach: A, D i E
– witaminy z grupy B (w tym witamina B12)
– składniki mineralne – fosfor, żelazo, selen i cynk
I mamy jeszcze skorupkę! Na powierzchni skorupki jaja znajduje się cieniutka błonka, która chroni potencjalne pałeczki salmonelli przed wniknięciem do wnętrza jaja. Nie myj jaj przed włożeniem do lodówki, aby nie zniszczyć tej cennej bariery! Jeśli chcesz umyć jajo, zrób to bezpośrednio przed rozbiciem. Skorupka nie musi służyć wyłącznie ochronie wnętrza, może być cennym źródłem składników odżywczych również dla nas! Skorupka składa się między innymi z wapnia i może stanowić jego źródło dla człowieka – jest naprawdę dobrze przyswajalny. Nie chodzi o to oczywiście żeby wrzucać skorupki do jajecznicy 😉 Ci, którzy chcieliby skorzystać z tego dobrodziejstwa, powinni w pierwszej kolejności upiec puste skorupki w piekarniku i zmielić je na pył. Taki proszek można dorzucać do różnych potraw – jeśli drobno go zmielimy jest niemal niewyczuwalny. U kilku moich pacjentów ten sposób sprawdził się wyśmienicie w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na wapń było duże, a z różnych przyczyn niemożliwe było jego dostarczenie z konwencjonalnych źródeł. Fajna sprawa! I ultra zero waste 😀
2. Jak to jest z tym cholesterolem?
Kto bardziej obeznany w jajecznym temacie kończąc fragment o żółtkach pomyślał sobie pewnie: „No bez jaj… a co z cholesterolem?!”. Oczywiście jest on składnikiem żółtka, ale z racji tego, że to on jest kością niezgody między fanami a traktującymi jaja na chłodno należy mu się oddzielny podtytuł. Cholesterol znajdziemy właściwie we wszystkich produktach pochodzenia zwierzęcego. A to dlatego, że każde zwierzę je produkuje wewnątrz swojego organizmu. Tak! Ty też jesteś zwierzęciem. Cholesterol jest produkowany przez nasz organizm (tzw. endogenny cholesterol), głównie syntetyzowany jest w wątrobie, jelitach (10%) i skórze. Dziennie wątroba produkuje około 800 mg cholesterolu, a w całym organizmie ogólnie produkujemy go nawet 1500 mg [5]. Ponieważ cholesterol nie rozpuszcza się w krwi i płynach obwodowych jest on transportowany do tkanek w formie lipoprotein (między innymi HDL i LDL – podział na te frakcje widziałeś zapewne nie raz wykonując sobie podstawowe badania krwi). Co ciekawe, lipoproteiny LDL uznawane za „złe” zajmują się transportem cholesterolu z wątroby do mięśni. Natomiast „dobre” lipoproteiny HDL zajmują się usuwaniem nadmiaru cholesterolu z komórek [6].
Cholesterol pełni w naszym organizmie naprawdę ważne funkcje [5]: – buduje błony lipidowe i odpowiada za płynność błon komórkowych – wspomaga prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego (uczestniczy w przekazywaniu sygnałów) – wspomaga trawienie tłuszczu – jest prekursorem hormonów tj. aldosteron, testosteron, progesteron, estrogen.
Cholesterol jest też bardzo ważnym elementem wpływającym na rozwój układu nerwowego u dzieci. Jajka są zatem bardzo ważnym elementem diety dziecka 😊
Ta ilość cholesterolu, którą dostarczamy sobie z pożywieniem powinna być przez nas kontrolowana z tego powodu, że nadmiar może być dla nas problematyczny. Zbyt duża ilość spożywanego cholesterolu jest jednym z powodów zwiększania ryzyka występowania chorób układu krążenia. Znowu to dawka czyni truciznę! Ile to jest dużo? Nie więcej niż 300 mg/d, gdy nasze serducho puka w rytmie cza-cza. Jeśli badania pokazują, że stężenie cholesterolu we krwi jest za wysokie należy ograniczyć jego ilość do 200 mg/d. Nie ma jednak konieczności całkowitej eliminacji cholesterolu z diety. W zasadzie jest to nawet niemożliwe, o ile nie jesteśmy na diecie wegańskiej.
A ile cholesterolu mamy w jajku? Faktycznie niemało – ok. 200 mg mieści się w jednym żółtku jaja kl. M. Uśredniając wartości, przy założeniu, że niczego w swojej diecie nie ograniczamy, średnie spożycie jaj u osób zdrowych powinno oscylować w granicy 7 sztuk tygodniowo. Osoby, które mają już jakieś problemy z układem krążenia objawiające się zaburzeniami lipidowymi, dobrze by ograniczyły się do 4 sztuk, a gdy dodatkowo jeszcze występuje cukrzyca typu II, nawet do 2 sztuk tygodniowo. Żółtek! Bo jeśli chcemy sobie zrobić omlet z białek, bądź użyć białka do jakiegoś kulinarnego szaleństwa, takiego ograniczenia nie ma. To w żółtku przecież, patrząc na strukturę jaja, mieści się cholesterol. Już teraz rozumiecie czemu to białka będą białkowym królem?
Cholesterolowe hasła z pierwszych stron gazet i opakowań produktów spożywczych głoszą czasami niestworzone rzeczy – po przeczytaniu tego artykułu będziesz tylko uśmiechać się pod nosem wyczuwając już z kilometra, że ktoś tu chce Cię zrobić w jajo… Bo:
– „margaryna bez cholesterolu” – nie jest jakąś wyjątkową margaryną, gdyż (jak już zresztą wiesz) cholesterol znajduje się WYŁĄCZNIE w produktach pochodzenia zwierzęcego. A więc w roślinnej margarynie być po prostu nie ma prawa
– „olej rzepakowy bez cholesterolu” – to kuzyn tego sloganu wyżej, NIE DAJ SIĘ ZWIEŹĆ!
– „jajka zawierają dobry cholesterol, więc można je jeść bez ograniczeń” – nieprawda! Cholesterol pokarmowy nie dzieli się na dobre i złe frakcje (HDL i LDL). Dopiero w naszym organizmie, pod wpływem różnych czynników, będzie dochodziło do tego podziału. Więc tak, kontrolowanie spożycia jaj jest konieczne, jeśli chcemy zadbać o lipidogram.
3. Jajeczne ciekawostki
Omne vivum ex ovo z łaciny oznacza dosłownie „wszystko, co żyje, (powstaje) z jaja„. Przysłowie to pochodzi z XVII wieku. Tak więc możemy pokusić się o stwierdzenie, że może to jajko było pierwsze? Niekoniecznie. W połowie XIX wieku Louis Pasteur stwierdził, że samorództwo nie istnieje, nawet wśród bakterii. Zresztą, nieważne co było pierwsze – jajko czy kura, na naszych wielkanocnych stołach jajko symbolizuje odrodzenie, początek czegoś nowego.
Kury niosą nawet 300-320 jajek rocznie, chociaż statystycznie według danych GUS z 2018 roku średnio w Polsce kura zniosła 219 jajek rocznie [7].
Ile jajek je przeciętny Polak? Według najnowszych danych GUS [8] średnie miesięczne spożycie jajek wynosiło w 202 roku – 11 sztuk, czyli około 2-3 tygodniowo. A jak to wyglądało na przestrzeni lat? Poniżej infografika ze strony Głównego Urzędu Statystycznego [6], podająca ilość spożycia jajek w ciągu roku, na przestrzeni lat 1960 – 2017.
Który numerek jajek wybierać? Być może nie odczujemy tego tak bardzo w smaku, natomiast dbając o dobrostan kur najlepiej wybierać [9]: – jajka „0” , -> kury hodowane są w tradycyjnym gospodarstwie, mają wolny wybieg, ekologiczne jedzonko i ekologiczne warunki. Żyćko płynie im w błogości i szczęściu. – jajka „1” -> jajka od kur z wolnego wybiegu, kury poruszają się swobodnie po terenie, ich pożywienie nie podlega jednak kontroli pod kątem pochodzenia produktów (nie są ekologiczne) Mimo tego, że jaja „2” i „3” nie będą się różniły wartościami odżywczymi. W ślepej próbie bardzo możliwe, że nie poczułbyś również różnicy w smaku, jednak pamiętajmy o tym, że nie warto wspierać miejsc, gdzie kurki nawet nie widzą światła i na pewno nie jest im z tego powodu fajnie ☹
A w ogóle trzeba kupować z tymi stemplami? Wszak powszechnie wiadomo, że najsmaczniejsze są świeże, ze wsi, jeszcze z odrobiną kurzych fekaliów na skorupce. O ile nie będę wchodzić tu w dyskusje dotyczące smaku – mogę was tylko odesłać do testów ślepych prób na YouTubie (gwarantuję zdziwienie i chęć przetestowania na sobie!) o tyle jest jeden powód, dla którego stempel atramentu będzie górował nad tym, no.. 😉 Jajka stemplowane są bezpieczniejsze, ponieważ kury (a dokładniej ich odchody) są okresowo poddawane kontroli sanitarnej m.in. na obecność salmonelli. Oczywiście nie mamy 100% pewności czy salmonelli na jajkach nie będzie, natomiast kontrola co 2-3 tygodnie daje większe poczucie bezpieczeństwa niż jej brak. 🙂
Kolor żółtka zależy od diety kury – jeśli kurka wcina trawkę, wraz z nią spożywa dużą ilość beta karotenu, który zabarwia żółtko na bardziej pomarańczowy kolor. Jeśli kura karmiona jest paszą, w tej właśnie paszy zawarty jest ten sam beta karoten! Odpuść, Sherlocku, dopatrywania się chemicznego kolorowania żółtek na pomarańczowo 😊
„A skorupka? Może chcesz mi powiedzieć, że ta biała jest „naturalna” i nie świadczy o niedoborowej diecie kury i braku wartości odżywczej jaja?” Dokładnie to chcę powiedzieć! Kolor skorupki zależy od gatunku kury. I na tym kończy się rozwiązanie tej zagadki. Różnice wartości odżywczej między gatunkami kur są nieznaczne. Nie uwzględnia się ich zliczając wartość odżywczą jadłospisu.
Jest nadzieja dla tych, którzy jednak chcieliby jeść więcej jaj w skali tygodnia. Niektóre badania wskazują, że jaja kur zielononóżek zawierają około 30% mniejszą ilość cholesterolu niż jaja od kury standardowej. Mamy jednak sceptycznie podchodzących do tej tezy naukowców. Nie pozostaje nam nic innego niż śledzić dokonania mądrych osób w laboratoriach i kto wie – może uda się dojść wkrótce do jednoznacznych wniosków [10].
Ograniczenie jaj w diecie miałoby Cię powstrzymać przed kulinarnymi przygodami? Nic bardziej mylnego! Jakie zamienniki dla jajek możemy zastosować w kuchni? – 1 łyżkę zmielonego siemienia lnianego należy wymieszać w 3 łyżkach wody i odstawić na kilka minut. Konsystencja powinna przypominać właśnie jajko. Takie „jajko” możemy dodawać do wypieków, naleśników, kotletów, pulpetów itp. – 1/4 szklanki dowolnego musu np. z dyni, warzywa korzeniowego lub owocu (np. rozgnieciony dojrzały banan), może być dodane co ciast, pasztetów warzywnych, domowych placków, racuchów – dodatek skrobi ziemniaczanej do ciast, naleśników – aquafaba, czyli woda po ugotowaniu ciecierzycy (może być ta z puszki). 3 łyżki aquafaby to zamiennik 1 jajka. To świetna alternatywa przy robieniu ciast, wegańskiego majonezu, wegańskiej bezy czy lodów. – 1/4 szklanki tofu to zamiennik dla 1 jajka. Tofu możemy pokruszyć i zrobić na wzór jajecznicy (tzw. tofucznica) lub dodać do tarty, lasagne. – mąka z ciecierzycy to świetna alternatywa do sporządzania omletów. 1 jajko = 3 łyżki mąki z ciecierzycy + 3 łyżki wody.
Termin przydatności do spożycia jaja wynosi 28 dni od zapakowania. Jeśli chcesz sprawdzić czy jajo jest świeże wrzuć je do naczynia z wodą. Jeśli jest świeże – utonie, a jeśli już trochę jest na tym łęz padole, wypłynie na powierzchnię. Jeśli zachowuje się jak ponton – musi być już na granicy. Zachęcam wówczas do oceny świeżości za pomocą narządu węchu.
Dzisiejszy artykuł nie dał Ci odpowiedzi na pytanie czy pierwsza była kura czy też jajo. Mam jednak nadzieję, że dał Ci odpowiedzi na wiele innych pytań, które w okołowielkanocnym okresie z pewnością pojawią się w Twoim otoczeniu. Wiesz już, że jaja można jeść i wcale nie musisz ich eliminować. Wiesz również, że nie ma sensu popadanie w drugą skrajność – jedzenia ogromnych ilości jajek. To najlepszy kompromis pomiędzy smakiem i dobrym zdrowiem 😊
A Ty, ile jajek jesz tygodniowo? Jestem ciekawa czy dane Głównego Urzędu Statystycznego się potwierdzają wśród moich odbiorców 🙂 I w jakiej formie najbardziej je lubisz? Klasycznie, gotowane lub w formie jajecznicy czy coś bardziej wymyślnego? 🙂 Niebawem pokażę Ci ciekawe pomysły na urozmaicenie codziennego menu pokazując jajka w trochę innym wydaniu!
Bez jaj! Jeśli przeczytasz wszystkie kwietniowe artykuły staniesz się jajecznym ekspertem. To jest dopiero gratka!
Nasza strona wykorzystuje pliki coookies w celu poprawy jakości świadczenia usług. Kontynuując przeglądanie strony akceptujesz zasady zawarte w polityce prywatności.